Forum AlanisWeb Strona Główna FAQ Użytkownicy Szukaj Grupy Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Zaloguj Rejestracja
AlanisWeb
Forum Fanów ALANIS MORISSETTE
 Koncerty w Polsce i okolicy w 2010 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy temat Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Andrzej
*****


Dołączył: 29 Maj 2007
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Nie 8:41, 21 Lut 2010 Powrót do góry

Ja też jestem ciekaw wrażeń, bo w tym samym miejscu przeżyłem już koncert naszej idolki, a architektura obiektu sprzyja poznawaniu artystów. Zwłaszcza, że piesek Alanis Morissette lubi zwiedzać świat Wink
[link widoczny dla zalogowanych][link widoczny dla zalogowanych][link widoczny dla zalogowanych]
Ciekawe z jakich płyt DMB gra i czy naprawdę koncertuje lepiej od Alanis? Wątpię, bo nasza idolka ma jednak ciekawsze piosenki - aczkolwiek dużo zależy od przypadku, muzyków (ostatnio Dave ma lepszych) i warto obejrzeć więcej koncertów aby się przekonać.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Andrzej dnia Nie 8:53, 21 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Tomek
Ojciec Dyrektor


Dołączył: 22 Gru 2006
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ruda Śląska

PostWysłany: Nie 11:34, 21 Lut 2010 Powrót do góry

Witam,
ja się pokuszę o krótką relację.

Ja z Basią byliśmy zobaczyć Gasometer już dzień wcześniej - byliśmy zszokowani, że nie było żadnych plakatów ani infromacji o DMB, ba w ogóle nic nie wskazywało na to, że tu właśnie odbędzie się jakikolwiek koncert. Nazajutrz w bojowych nastawieniach już z Rodakiem pojawiliśmy się pod Gasometer ok. 15. Drake by powiedział, że za późno, ale byliśmy.. pierwsi.

Za niedługo pojawił się fan z Niemiec. I tu możemy powiedzieć, że to był taki 'Drake of DMB', przyjechał własnie z Berlina, zaraz po koncercie wybierał się do Monachium - istny maniak. Dzięki tej znajomości oraz ochroniarza z Polski (Polacy są wszędzie! :) ) dobrze wiedzieliśmy jak się przygotować do walki o pierwsze miesjca, choć nie było to takie oczywiste, że nam się uda, bo równocześnie otwierali wejście od strony centrum handlowego (myśmy stali na zewnątrz przy głównej bramie). Do tego jeszcze dochodziła strata czasu przy szatni no i bardzo wojowniczo nastawieni Słowacy.

Nie będę tu was więcej zanudzał choć wiadomo, że było nerwowo... mimo wszystko udało nam się stanąć we front row! Paweł z lewej strony, my z Basią i dwoma Polakami oraz zaprzyjaźnioną Włoszką z prawej.

Po dwóch godzinach czekania (pominę tu support) wreszcie wyszli na scenę. Scenę, która była nawet duża, wystarczający by pomieścić siedmiu chłopa z dość ogromnym sprzętem (patrz: Carter na perkusji).

Zagrali piosenki z wszystkich płyt.
Setlista:
Bartender
Stay Or Leave
Funny The Way It Is
Seven
Grey Street
Where Are You Going
Shake Me Like a Monkey
Lying In the Hands of God
Everyday
Why I Am
Jimi Thing
Spaceman
Ants Marching
You and Me
So Damn Lucky
Tripping Billies
__________________

Sister
You Might Die Trying

Całość trwała prawie 3h. Parę zdjęć z naszej perspektywy:
ImageImage
istne szaleństwo przy Jimi Thing:
Image
Image
Image
Image

Staliśmy bezpośrednio przed basistą Stefano Lessard. Gość zrobił na mnie ogromne wrażenie. Mimo, że chyba to nie był dzień Boyda, to Stefan miał wyśmienity nastrój. Co chwila puszczał oczko, szeroko się do nas uśmiechał (gdy pokazywaliśmy nasz napis "big smile for U from Poland") i pozował nam do zdjęć. W ogóle Polska była drugim bohaterem tego koncertu. Polacy obok nas mieli dużą polską flagę z napisem:"hope to see you in poland"
Image
Zawsze gdy ją unosiliśmy Stefan i Dave lekko się ukłaniali w naszym kierunku, a gdy skończyła się zasadnicza część koncertu Carter (perkusista) widząc naszą flagę pomachał w naszym kierunku i wymownie położył rękę na sercu w geście, że obiecuje. Sam Dave dziękując już po koncercie wszystkim za przybycie i wspaniałą zabawę, powiedział: "... and we gonna travel to Poland" podziękował wszystkim i Polakom z osobna. To było niesamowite, jaki on ma kontakt z publicznością. Wyobrażacie sobie taką Alanis?

O samym koncercie mogę mówić bez przerwy. Piosenki zdawały się trwać wiecznie, w każdej jakieś improwizacje, solówki każdego z członków zespołu, skatowanie Dave'a, także teraz wiem, dlaczego nazywa się ich najlepszym koncertowych zespołem świata! To było fenomenalne.Choć zabrakło mi standardów dmb jak np. 'Crash into me', czy 'warehouse' to nie byłem z tego powodu w ogóle zawiedziony, bo to co przedstawili było świetne!

Zaraz po koncercie poszliśmy na backstage. Był już tam oczywiście nasz kolega z Niemiec:) okazało się że skrzypek już poszedł do samochodu, więc z wielką uwagą czekaliśmy na Dave'a. Nie minęlo parę minut i jest! wychodzi Dave! BYło nas tam zaledwie garstka może z 8 osób. Dave nas zauważa i podchodzi dając znak ochroniarzowi że wszystko jest ok. Pierwsze co to od razu pytam się czy mogę zrobić z nim zdjęcie: Dave odpowiada, że oczywiście podając mi dłoń. Mówimy mu że jesteśmy z Polski i mamy nadzieję, że w przysłym roku spotkamy się w Polsce na koncercie. Dave powiedział że pewnie i podziękował za zaproszenie. Napisał nam dedykację na płycie i zrobiliśmy sobie z nim zdjęcie. Potem jeszcze jedna fanka poprosiła czy może go przytulić. Dave z wielkim uśmiechem odpowiedział że absolutly. Potem nam pomachał i wsiadł do samochodu.
Image
Image
Image

Dave jest niesamowicie otwartym i ciepłym człowiekiem. Najnormalniej w świecie rozwaiwał z nami, rozdawał autografy, robił zdjęcia, przytulał;) i podawał ręce na dowidzenia. Powtórze: wyobrażacie sobie taką Alanis?

Zakupiłem jeszcze plakat z koncertu z limitowanej serii:
Image

Andrzeju, nie da się porównać tego koncertu, tego show z koncertem Alanis (przynajmniej z tym na którym byłem). Za przeproszeniem ale koncert Alanis przy DMB to "bida z nędzą".

jak wpiszecie na youtubie "DMB gasometer" to wyskoczy wam bardzo dużo filmików z koncertu - naprawdę polecam! np. to odzwierciedlające atmosferę na koncercie:
http://www.youtube.com/watch?v=4QSNCZNVDG0
pozdrawiam wszystkich


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Tomek dnia Nie 11:40, 21 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
rodak
*****


Dołączył: 01 Sty 2007
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:47, 21 Lut 2010 Powrót do góry

Dobra, Andrzej, ja mówię za siebie. Bylem na koncercie Alanis w Pradze- było cudownie, ale to co się stało na koncercie DMB przerosło moje oczekiwania. Nie chcę tego za bardzo tłumaczyć, bo po prostu czuję, że nie dam rady. Ale jak bym miał powiedzieć, "dlaczego DMB" (jak herbertowskie "dlaczego klasycy"), to pewnie bym podał logiczne argumenty, takie jakich przykład dałeś: w DMB grają lepsi muzycy. Unikam takich słów, ale spokojnie można powiedzieć: wirtuozi. Poza tym zespół a sam Dave przede wszystkim mają prawdziwy kontakt z publicznością. Dave żartuje, wali teksty czasem debilnie głupie, a czasem naprawdę zabawnie, ale po prostu pokazuje, że się bawi z nami. Z całym szacunkiem, ale Alanis w Pradze była bardziej wyciszona i nie widziałem połowy tego zainteresowania nami, które okazał Dave czy Carter. Nie chcę tutaj rozpętywać burzy, bo ja nie obrażam Alanis - ma taki sposób bycia, wrażliwość, poczucie humoru. Członkowie DMB mają inne i przy takim podejściu lepiej się bawiłem.

Kilkanaście zdań o koncercie:
Zespół zaczął od Bartender, które trwało i trwało, bo Jeff miał niesamowitą solówkę na jakiejś fujarce (rożek angielski?)Smile. Początek do Bartender'a był na tyle długi, że trzy razy zmieniłem zdanie, co do tego, czy grają Don't drink the water czy Barmana. Po kilku minutach Carter dał pokaz tego, w czym jest najlepszy... perkusistą jest niesamowitym i walił w bębny i talerze niesamowicie. Jak się tak koncert rozpoczął, to nie mógł być kiepski...

Potem Stay or leave z solowej płyty Dave'a. Dave powiedział na początku "To jest spokojna piosenka...", ale szybko do dwóch gitar dołączyły inne instrumenty i ballada na romantyczny wieczór zmieniła się w ognisty rockowy numer. Carter grał na samym początku miotełkami, trzymając pałęczki w zębach (ciekawe kto dostał te pałeczki na koniec koncertu - pałeczki z odciskiem zgryzu perkusisty - oto pamiątka!).

Później przyszła pora na nową płytę: dynamiczne Funny the way it is rozruszało nas w pierwszym rzędzie a mnie udało się odeprzeć atak Seana, Kalifornijczyka mieszkającego w Niemczech, który spił się przed koncertem i za dużo gadał, co najprawdopodobniej było jego sposobem na to, żeby z trzeciego rzędu dopchać się do pierwszego (dziewczyny ze strachu ustępowały mu miejsca i tak chłopak dopchał się do barierek - słuchaj Drejk, dobry sposób, jako ostatnia deska ratunku, jakby na bramce Cie za długo trzepali). Sean próbował mnie wypchnąć spod barierek, ale się nie dałem i w końu chłopak wywalił jakąś Czeszkę koło mnie swoim alkoholowym oddechem i "klejeniem" się do niej.

Potem Seven, ja tej piosenki nie lubię za bardzo, ale na koncercie ona wyszła super, Dave falsecikiem śpiewający kolejne linijki i później "love you, love you. you. you you." I znowu cudowny fragment z instrumentami dętymi gającymi jak sto diabłów. I Carter - dla mnie człowiek koncertu. Ciągle z uśmiechem na twarzy. Obserwując go miałem wrażenie, ze ten człowiek po prostu kocha grać na perkusji, tak się cieszył z tego jak grają, wymieniał spojrzenia z członkami zespołu, puszczał oczka... Dla odmiany taki Tim spokojnie grał na gitarze, jakby trochę z boku tego zamieszania, ale też było widać, że bawi się dobrze - przynajmniej tak wynikało z jego spojrzeń wymienianych z Davem i Boydem. Kilka razy pokazał Dave'owi uniesiony kciuk, jakby chciał powiedzieć "idzie świetnie". I szło świetnie.

Chwila przerwy, chyba wtedy Dave opowiedział krótką historię o pobycie w Wiedniu. "Przepiękne miasto. Jest tu tyle pięknych miejsc. Jadę taksówką i patrzę: tu piękne miejsce, tam piękne miejsce, tam piękne miejsce. A tu McDonalds. O, to coś znajomego...", po chwili śmiechu swojeo i naszego kontynuuje rozważania o McDonaldsie: "Its's shit.But it's gooo-ood. It's cheap but it's go-oood". A potem "I said to the taxi driver: You've got a beautiful city here. It's great he replied" Dave mówi proste rzeczy takim tonem, że chce się śmiać, wiec się śmiejemy.

Kilka uderzeń, jakby dla próby, w perkusję, Carter się uśmiecha do Jeffa i grubego trębacza (jak on się nazywa, Tomek?) a ja już wiem: będzie Grey Street. Jedna z moich ulubionych piosenek. No cóż, tutaj odpłynąłem. "Modli się do Boga każdego dnia. Chociaż jest całkiem pewna, że On nie słucha, ma malutką nadzieję, że może jednak". Carter dokonuje cudów na perkusji, uderzając, waląc, stukając i kopiąc, oba "dęciaki" dostosowują się do poziomu i dmią ile sił w płucach. Cudo!

Chwileczka przerwy i nie wiem, czy w tym miejscu Dave nie zaserwował minutowego monologu na temat.. sznycla. "Shnie-cell", powtarzał a potem ni z tego ni z owego do mikrofonu walnął modulując głos "Potatos... Schnitzel - it is only funny when I say that".

Where are you going i znowu Jeff! Gość gra niesamowicie i zastanawiam sie "czyj" koncert to będzie. Boyd na razie skryty w cieniu, gra mało, nie szaleje tak jak potrafi. Carter jest po prostu mistrzem, jak dla Ammana, powinni mu zrobić osobne zawody Smile.

Shake me like a monkey wypada super! Nie dosyć, że Dave śpiewa fantastycznie, to jeszcze oba dęte instrumenty naprawdę wyciskają z tego numeru wszystko, co można...

Lying in the hands of God spokojne i potrzebne w tym momencie, gdyśmy się wyhuśtali przy Shake me. Długie, bardzo długie, każdy z muzyków coś od siebie dorzuca, ale rzecz oczywista, że największe szanse ten utwór dał Jeffowi.

Everyday i wreszcie Boyd! Solóweczka na skrzypcach, melodia z #36, sala śpiewa Hani, Hani, come and dance with me, kilka uderzeń perkusisty, jak wystrzały karabinu i "Pick me up love from the bottom...", znowu przedłużony numer, znowu powrót do tematu z #36, znowu śpiewamy Hani Hani...

Why I am i kilka słów Dave'a o zmarłym saksofoniście. Zagray dobrze, chociaż.. troszkę nie poskakałem tak jak czułem Smile.

Jimi thing grany w następnej kolejnosci jest utworem, za którym nie przepadam za bardzo, ale Dave na końcu dał pokaza swoich umiejetnosći wokalnych. Wszystkie te "tirli tirli dap umpf bap", jakieś dzwieki wydobywane nie wiadomo z któej części gardła, falsetem śpiewane "lately I've been feeling low", żeby przejść do wymruczanych-wyjęczanych słów pomiędzy kolejnymi dziwnymi dźwiękami wypływającymi z jego us: "This is (umpf -fa birli pa) not a (bapapa pips a) music, no".

Spaceman a potam ANts Marchin i Boyd przypomina o sobie po raz drugi. Przez większą cześć koncertu praktycznie w cieniu, nie grał solówek, aż w końcu... http://www.youtube.com/watch?v=Gwtvb3smVN4&feature=related

You and me, Tripping billies i zespół znika... Ale wraca za chwile, a ja patrzę na zegarek! Graja już prawie 2,5 h! Wiem, za co zapłaciłem przynajmniej, a nie godzinka i sayonara.

reszty numerów nie pamiętam, na końcu wiem,że było So damn lucky (cudowna solów Tima!, to chyba wtedy Dave śpiewał z uśmiechem, nagle zamyślony zapatrzył się gdzieś, tak w górę... powiedziałbym w niebo, gdyby nie to, że byliśmy pod dachem... patrzył tak przez chwilę i spoważniał... ale kilka sekund później z uśmiechem kontynuował swój występ), było śliczne Sister (siostro, gdy Ty płaczesz ja czuję łzy na moim policzku, siostro), było You might die trying... a co jeszcze, nie pamiętam.

Koncert jak marzenie. Po koncercie dzięki niemieckiemu Drakowi wiedzielismy gdzie uderzyć, żeby spotkać się z Davem. I sie udało, staliśmy tam może w 6 osób i chwilkę pogadaliśmy! Podkreśliliśmy skad jesteśmy, zresztą już wcześniej Dave pozdrowił fanów z Polski na koncercie, Carter w Polskim regionie rozdał ze trzy pałeczki a schodząc ze sceny ukłonił się nie tylko wszystkim ale też - na widok wyciągniętej flagi polskiej z napisem "Hope to see you in Poland" ukłonił się, trzymając za serce.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez rodak dnia Nie 13:01, 21 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Hatsze
******


Dołączył: 25 Gru 2006
Posty: 775
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Nie 15:49, 21 Lut 2010 Powrót do góry

No chłopaki (i ty Basiu!), to było coś wielkiego! Pierwszy rząd, wspaniały koncert, transparent z flagą polską obok was, no i spotkanie z Dave'm!!! Jak dobrze, że nie obleciał was strach tak jak nie powiem kogo ;-) (i tak jesteś wielki:-D) i pogadaliście z nim... Cudo :-)

Ja już dawno mówiłam, że Alanis koncertowo jest dobra, ale nie bardzo dobra. Bez porównania do Pearl Jam czy Radiohead. Ale trudno się dziwić, w końcu ona jest solistką, a PJ czy DMB to wspaniale zgrane koncertowe machiny.

Ech, piękna sprawa :'-)))))))))


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
yosly
*****


Dołączył: 07 Sty 2007
Posty: 338
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: rapa nui

PostWysłany: Czw 21:33, 11 Mar 2010 Powrót do góry

Ben Harper na Openerze. Tam być muszę :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
rodak
*****


Dołączył: 01 Sty 2007
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 22:39, 12 Mar 2010 Powrót do góry

O! Wiec nie tylko mnie ruszył Ben Harper!

Florence zagrała w Stodole i sądząc z bootlegu może i muzycznie nie zawsze było rewelacyjnie, za to zabawa była na 102! Żałuję, że tam nie byłem, ech!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Andrzej
*****


Dołączył: 29 Maj 2007
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Sob 9:32, 13 Mar 2010 Powrót do góry

też obejrzałbym Florencję, gdyby grała gdzieś bliżej, bo z naszych dolnośląskich pozycji geograficznych to raczej Niemcy, Czechy i Austria, niż Warszawa. A w Babich Dołach to w tym roku raczej druga liga i to nawet jak na polskie warunki, skoro Harper i Pearl Jam uchodzą za najciekawszych. Pamiętajmy też, że w tym planktonie nie pozwolą im grać pełnowymiarowych koncertów, więc spodziewajmy się 45-60 minut zamiast normalnych 2-3 godzin, jakie serwował choćby DMB.

Dziwię się też, że decydują się na podróby, bo w Gorillaz Soundsystem nie ma przecież nikogo z Gorillaz, a i 3D z Massive Attack z ledwością namówił do grania drugiego członka - Daddy G. W efekcie i tak zabraknie najważniejszych członków oryginalnego składu - Tricky'ego, Mushrooma i Shary Nelson, która przepięknie śpiewała m.in. Unfinihed Sympathy i Safe From Harm.

W tej sytuacji najciekawsze koncerty lata to OFF Festival (z FLAMING LIPS i prawdopodobnie THE KNIFE i TV ON THE RADIO) oraz Sonicsphere Festival z pierwszym na świecie (!) wspólnym występem czwórki thrash metalu + innymi gwiazdami. Będą też ciekawe imprezy hiphopowe, Era NoweHoryzonty, a z dotychczasowych koncertów najlepiej bawiłem się 10 lutego na DEPECHE MODE w Łodzi:
http://www.youtube.com/watch?v=M4JlPFm9Yqk
http://www.youtube.com/watch?v=fdsluuSebds


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
yosly
*****


Dołączył: 07 Sty 2007
Posty: 338
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: rapa nui

PostWysłany: Sob 11:06, 13 Mar 2010 Powrót do góry

Andrzej napisał:
Pamiętajmy też, że w tym planktonie nie pozwolą im grać pełnowymiarowych koncertów, więc spodziewajmy się 45-60 minut zamiast normalnych 2-3 godzin, jakie serwował choćby DMB.


ale DMB nie grał na festiwalu

poza tym, chyba nie liczysz na to, że na Offie koncert powiedzmy The Flaming Lips będzie trwał 2 godziny;/


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy temat Odpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Regulamin